Dzisiaj obchodzimy 141 rocznicę urodzin legendy polskiej kawalerii gen. Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego.
Czy łączyło go coś z Pułkiem 3. Ułanów ?
Okazuje się że tak, jego dziadek Wincenty Długoszowski służył w jego szeregach w okresie Królestwa Polskiego walcząc wraz z Pułkiem 3. Ułanów w powstaniu listopadowym. Po bitwie pod Grochowem został awansowany do stopnia rotmistrza, a w szarży pod Ostrołęką odniósł aż jedenaście ran wychodząc jednak cało z opresji. Po upadku powstania skazany na 10 lat karnej służby na Kaukazie z którego udało mu się wrócić przez Turcję i Rumunię na Podkarpacie.
Tak opisywał to sam Bolesław Wieniawa-Długoszowski w swoim szkicu wspomnieniowym „O kraju dzieciństwa i młodości” :
„Sam folwark „na Muroniu” stał juz wtedy pustką. My jednak odwiedzaliśmy go często i chętnie dla spotkań z widmem, dla bezsłownych rozmów z duchem, znanym nam z opowiadań, z papierów rodzinnych i z portretu w mundurze ułańskim z żółtym rabatem. W samotni tego odludzia dokonał żołnierskiego żywota dziad mój Wincenty, rotmistrz 3-go pułku ułanów w powstaniu listopadowem. W pokoju mego ojca, pod owym portretem w mundurze ułańskim wisiał za szkłem, w czeczotkową oprawny ramę jego patent na podporucznika, zredagowany w następującym stylu: „My Aleksander Pierwszy, Imperator Wszech Rosji, Król Polski, Wielki Książę Litewski i t. d… i t. d… wszem wobec i każdemu zosobna, komu o tem wiedzieć należy, wiadomem czynimy, że urodzonego Wincentego Wieniawa-Długoszowskiego podporucznikiem w wojsku naszem polskiem mieć chcemy”.
Leopold Szumski w swojej książce „Wspomnienia o 3-cim Pułku Ułanów” wydanej w 1892 roku wspomina ze w czasie pobytu 3-go szwadronu w Sławatyczach :
„Nadszedł rozkaz z pułku, by porucznik Wincenty Długoszowski wraz przeznaczonymi do szkoły podchorążych podoficerami, stawił się w sztabie pułku, zkąd z całym oddziałem odejść miał do Warszawy. Wskutek tego oddano mi po nim pluton 3-ci.”
W opisie bitwy pod Grochowem zanotował też :
„W naszym szwadronie 2-gim zaszły także zmiany: porucznik Wincenty Długoszowski, odkomenderowany do szkoły podchorążych, jak się wyżej powiedziało, ranny w nocy Listopadowej, był długo w lazarecie, a po wyzdrowieniu przeszedł z awansem na kapitana do 5-go szwadronu nowo sformowanego.”
Na zakończenie chciałbym przypomnieć wiersz napisany przez „pierwszego ułana Drugiej Rzeczypospolitej” Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego zatytułowany „Ułańska Jesień” :
„Przeżyłem moją wiosnę szumnie i bogato
Dla własnej przyjemności, a durniom na złość,
W skwarze pocałunków ubiegło mi lato
I szczerze powiedziawszy – mam wszystkiego dość…
Ustrojona w purpurę, bogata od złota
Nie uwiedzie mnie jesień czarem zwiędłych kras,
Jak pod szminką i pudrem starsza już kokota,
Na którą młodym chłopcem nabrałem się raz.
A przeto jestem gotów, kiedy chłodną nocą
Zapuka do mych okien zwiędły klonu liść,
Nie zapytam o nic, dlaczego i po co,
Lecz zrozumiem, że mówi: ,,no, czas bracie iść”.
Nie żałuję niczego, odejdę spokojnie,
Bom z drogi mych przeznaczeń nie schodząc na cal
Żył z wojną jak z kochanką, z kochankami – w wojnie
A przeto i miłości nie będzie mi żal…
Bo miłość jest jak karczma w niedostępnym borze,
Do której dawno nie zachodził nikt,
Gdzie wędrowiec wygodne znajdzie czasem łoże,
Ale – własny ze sobą musi przynieść wikt.
A śmierci się nie boję – bo mi śmierć nie dziwna
Nie siałem na nią Bogu nigdy nudnych skarg
Więc kiedy z śmieszną kosą stanie przy mnie sztywna
W dwu słowach zakończymy nasz ostatni targ.
W takt skocznej kul muzyki, jak w tańcu pod rękę
Włóczyłem się ze śmiercią całkiem, za pan brat”
Zdrową głowę wsadzałem jej czasem w paszczękę,
Jak pogromca tygrysom, którym wolę skradł.
A potem mnie wysoko złożą na lawecie
Za trumną stanie biedny sierota mój koń
I wy mnie szwoleżerzy do grobu zniesiecie
A piechota w paradzie sprezentuje broń.
Do karnego raportu przed niebieskie sądy
Duch mój galopem z lewej, duchem będzie rwał,
Jak w steelu przez eteru przeźroczyste prądy
Biorąc w tempie przeszkody z planetarnych ciał.
Ja wiem, że mi tam w niebie z karku łba nie zedrą,
Trochę się na mój widok skrzywi Święty Duch,
Lecz się tam za mną wstawią Olbromski i Cedro,
Bom był jak prawy ułan: lampart, ale zuch.
Może mnie wreszcie wsadzą w czyścu na odwachu
By aresztem… o wodzie spłacić grzechów kwit,
Ale myślę, że wszystko skończy się na strachu
A stchórzyć raz – przed Bogiem – to przecie nie wstyd.
Lecz gdyby mi kazały wyroki ponure
Na ziemi się meldować, by drugi raz żyć
Chciałbym starą wraz z mundurem wdziać na siebie skórę,
Po dawnemu… wojować… kochać się… i pić.”
Autor posta: Leszek Kasiarz